Szczęście to

Szczęście to… mruczenie kota!

Czy wiesz, że kot mruczy w momencie, kiedy jest mu dobrze, znajduje się w bezpiecznym otoczeniu i tym samym sygnalizuje, że czuje się szczęśliwy i zrelaksowany? Nawet sobie nie wyobrażałem, ile to ciekawych rzeczy o świecie i życiu mogę się nauczyć od kota. Tak, to nie jest żart. Kot jest świetnym nauczycielem i wie, czym szczęście jest.

kot

Jak koty zmieniły moje życie na lepsze?

Od dziecka moim marzeniem był kot i nagle pojawił się w moim życiu zupełnie niespodziewanie, całkiem niedawno, a po krótkim czasie się rozdwoił. Przez długi czas nie miałem żadnego zwierzaka. Praca w rozjazdach skutecznie mi to utrudniała. Bo jak zaopiekować się stworzeniem, kiedy trzy lub cztery dni byłem poza miejscem zamieszkania? I tak było do czasu pewnego wyjazdu integracyjnego, na który koleżanki z pracy przywiozły małą znajdę, niespełna trzymiesięczną. Kotka bawiła się wszystkimi, ganiała po całej sali, w której jedliśmy kolację, a po wybawieniu, no cóż, wdrapała się po moich spodniach na kolana i postanowiła iść spać. I tak oto zostałem adoptowany.

Drugi kot pojawił się niespełna trzy lata później, kiedy to usłyszałem o pewnej małej rudej przybłędzie i od razu wiedziałem, że muszę dać się adoptować po raz kolejny – w końcu rudy kot, to szczęście do potęgi. Rudzielec najpierw spokojnie i z oddali mnie obserwował, powoli podchodził, a na koniec dał się wziąć na ręce i zaczął tak mruczeć, że odgłosem tym zagłuszył przez chwilę wszystko dookoła.

Szczęście to… mruczenie kota!

Wywróciły moje życie do góry nogami i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wciąż się od nich uczę. A najcenniejsze lekcje, które przybliżają mnie do szczęścia lub są szczęściem samym w sobie to:

Dążenie do minimalizmu

Przed pojawieniem się kotów, byłem bardzo przywiązany do różnych „przydasi” i innych „kurzozbierajek” z różnych stron świata. Na początku się irytowałem, kiedy coś, co uważałem za ważne, zastawałem we fragmentach po powrocie do domu, jednak irytacja szybko znikała, kiedy tylko patrzyłem w niewinne ślepia zwierzaków. Doszedłem do wniosku „Skoro kot coś zniszczył, to oznacza, że było mi to niepotrzebne”. Co ciekawe – zaszczepiłem tą ideą kolegę z pracy, który po udanej adopcji kota, niespełna po tygodniu przesłał mi zdjęcie z podpisem „Patrz! Niepotrzebny kwiatek.”

Może Cię zainteresuje: Szczęście to… pozbycie się zbędnych rzeczy!

Cierpliwość

Nie spotkałem się z większą cierpliwością niż w przypadku kotów. Kiedy jest lato i na balkonie pojawiają się różnego rodzaju owady, kot nie rzuca się, gdzie popadnie w poszukiwaniu zdobyczy. Nie ma biegania w kółko i zaglądania wszędzie, gdzie się da – dumnie leży i czeka, aż usłyszy szmer, bzyczenie, trzepot i dopiero, jak zauważy, rusza do celu. Jest też inny rodzaj cierpliwości, Rudy potrafi godzinę w bezruchu siedzieć przy pełnej misce jedzenia, nie patrząc na nią, w oczekiwaniu na coś lepszego i wychował już mnie – wie, że w końcu dostanie smaczek i dopiero wtedy rusza dalej.

Szczęście to… mruczenie kota!

Dbanie o work life balance

Zupełnie nie wiem, skąd moje koty wiedzą, że zbliża się 17:00, bo zazwyczaj w okolicach tej godziny zaczynają albo kręcić się przy misce, kiedy jestem w domu, a gdy pracuję na home-office potrafią nawet wskoczyć na kolana z niewypowiedzianym komunikatem „Teraz czas na nas. Zamknij komputer i zajmij się nami”. Pewnie, gdyby nie one chwilami traciłbym rachubę, a tak, gaszę komputer i podążam za kotami.

Prawdziwy relaks w słońcu

My, ludzie, biegniemy na słońce z parasolem, telefonem, książką, radiem, połową rodziny, grami, jedzeniem i co tam jeszcze pomieścimy, lub siedzimy w cieniu i marudzimy jak to nam jest gorąco, a kot? Kot po prostu wychodzi na słońce, znajduje dogodne dla siebie miejsce i godzinami potrafi wygrzewać się w promieniach słonecznych, czerpiąc energię i korzystając z życia, ile tylko się da.

Umiejętność obcowania z sobą samym

Kot jest w tej dziedzinie absolutnym mistrzem. Mam dwa, bo pomyślałem sobie, że jak będę wychodzić z domu to one zajmą się same sobą i w sumie zajmują – każdy sobą oddzielnie. Chwile, kiedy łapię je razem zazwyczaj uwieczniam na zdjęciu jako wiekopomne wydarzenie. Niby razem a jednak osobno, osobno, co nie oznacza samotnie. Kot potrafi zająć się sobą, większość czasu albo śpi, albo leży, albo patrzy i obserwuje, a kiedy nabiera chęci na kontakt z człowiekiem poza „miau” słychać także radosne mruczenie.

To tylko z kilka z kocich lekcji.

A co z tym szczęściem?

Jest, pojawia się każdego dnia, i zamknięte jest w mruczeniu, pokładaniu się na mnie, przynoszeniu zabawki do rzucania (tak, koty świetnie aportują), każdym miauknięciu. A co najważniejsze, zawsze, kiedy tylko otworzę drzwi od mieszkania i wracam do domu, wiem, że tuż po otwarciu zobaczę dwa czekające szczęścia, którymi z radością się zajmę.

Czego chcieć więcej!

Autor: Marcin Kwapiszewski


Marcin Kwapiszewski

Marcin Kwapiszewski

Psycholog, coach, trener, praktyk i pasjonat rozwoju przez duże „R”. Działa zgodnie z maksymą: ” Wybierz drogę, którą nikt nie podąża i pozostaw tam swój ślad”.

 

Jak podobał Ci się artykuł?